Napisałem do redakcji gazety, że sprawa wygląda nieco inaczej. Artykuł bardzo ciekawy, słuszne jest podkreślanie wagi aktywności obywatelskiej, ale tendencja wygląda inaczej.
Niestety, zwykle - mimo WIĘKSZEJ liczby głosów - przegrywały
one z projektami "partii pszczelarzy". Nie ma tu
żadnego spisku, po prostu projekty przedszkoli i szkół były
kosztowniejsze, a zasady budżetu obywatelskiego zakładały, że projekty
realizowane są w kolejności będącej wypadkową liczby głosów I
JEDNOCZEŚNIE możliwości zmieszczenia się w pozostałym budżecie.
Czyli, w przypadku Służewia, kiedy projekt zagospodarowania Dolinki Służewieckiej, który zgromadził 1074 głosów (największe poparcie), wyczerpał większość budżetu wyznaczonego na ten rejon, projekt budowy bieżni i ścieżki zdrowia dla uczniów Szkoły Podstawowej nr 107 im. B. Malinowskiego, trzeci pod względem uzyskanej liczby głosów (619), nie zostanie zrealizowany, ponieważ jego kosztorys nie mógł się już zmieścić w środkach, które pozostały - i dlatego będzie realizowany tańszy projekt "pszczelarzy", który uzyskał faktycznie mniejsze poparcie (394, dopiero 14 pod względem zgromadzonej liczby głosów).
Oczywiście pszczoły są ważne, trzeba jednak zwrócić uwagę na skalę potrzeb przedszkoli i szkół - które uzyskały większe poparcie, realizowane jednak - w ramach tegorocznego budżetu obywatelskiego - nie będą. To jednak wyraźny drogowskaz zarówno dla radnych, jak i zarządów: te projekty powinny w pierwszym rzędzie być finansowane z budżetu miasta/dzielnicy!
Problem przepadania takich projektów wymaga też
przekonstruowania zasady budżetu obywatelskiego - oraz, rzecz jasna,
zwiększenia przeznaczonych nań funduszy.
Warto też, aby mieszkańcy Warszawy mogli głosować nie tylko w jednym obszarze - ale na projekty w całym mieście.